Film posiada pewien erotyzm, ale kompletnie nienachalny. Nie ma tu ciągłych zbliżeń na dekolt głównej bohaterki, seksu w kiblu ani niczego podobnego. Mimo to namiętność między Hepburn a Grantem jest tak gęsta, że można ją kroić nożem. To właśnie sobie cenię - bez żadnych brudnych sztuczek, jakich pełno obecnie w kinie można wykreować coś takiego jak tu.
W obecnych czasach byłyby co najmniej dwie sceny łóżkowe i to pewnie niezbyt wyszukane.
A cała intryga? cóż, jest lekko, ogląda się przyjemnie, ale jednak lekki dreszczyk zawsze gdzieś się tlił. Nie było łzawo, udanie połączono sensację i elementy komedii romantycznej.
Krótko mówiąc, wspaniały klimat wylewający się z Szarady nie pozwala mi wystawić oceny innej niż 8/10
Po obejrzeniu remake pod tytulem Prawdziwe oblicze Charliego chcialoby sie dac nawet 9.
Pełna zgoda. Film w swojej kategorii rewelacyjny, a erotyzm, o którym piszesz tkwi (moim zdaniem) w rewelacyjnych dialogach między czarującymi AH i CG :)
7\10. Pierwsze 30 minut filmu to wulkan skrajnie absurdalnych, przekomicznych dialogow. Potem robi sie juz troche slabiej. Fantastyczni Coburn i Matthau w rolach drugoplanowych.
O erotyce w tym filmie trafił "użytkownik usunięty" w samo sedno. Nasza epoka schamiała.