Bardzo dobra produkcja. Ciekawa rzecz, otóż dlaczego uważam ten film za życiowy? M.in z tego powodu że pozwolono młodemu Blakeneyowi zabijać innych a przecież to jeszcze dziecko. Czyli młody Blakeney czynnie uczestniczył w walce na śmierć i życie to było fajne. Poza tym świetna gra aktorska, plejada aktorów, dodam że świetnych aktorów. Reżysersko ten film jest kapitalny i te świetne "gagi" bohaterów i odpowiedni nastrój, ahh po prostu jest to kompletne dzieło sztuki, naprawdę polecam.
Porównywanie realizmu w czymś co jest oparte na powieści historycznej pisanej przez byłego pracownika wywiadu, z typową bajką jest możliwe, ale pozbawione sensu. Równie dobrze można rozpisywać się jak z widelca jest słaba łyżką, bo ciężko zjeść nim zupę...
Oj tam, czepiasz się, chodzi mi tylko o to że obie produkcje są w jakiś sposób podobne do siebie.
Porównywanie tych dwóch filmów ma sens jak najbardziej i sam napisałeś że można je porównywać ze sobą i o to mi chodzi a z twojej wypowiedzi wynika że te dwie produkcje jednak diametralnie się różnią co poniekąd jest prawdą. Prawda leży zawsze gdzieś po środku.
Ciekawe skąd masz taką pewność, że to powieść historyczna, z naciskiem na historyczna?
To, że właściwie dziecko prowadzi oddział do walki i zabija a wcześniej otrzymuje okaleczającą ranę, to tylko nam uświadamia, że dzieciństwo z tą granicą 18 lat, to wynalazek stosunkowo świeży. Pan (tak się do tego chłopca zwraca załoga) Blakeney pochodzi najprawdopodobniej ze szlacheckiej rodziny, wybrano dla niego karierę wojskową i od razu na głęboką wodę, że tak powiem. To dość typowe dla tamtych czasów, ale dzisiaj to nas szokuje bo nie zauważamy jak bardzo się zmienił świat przez nie tak znowu długi okres czasu to wielka zaleta tego filmu. To, że to jeszcze dziecko rozumie jednak kapitan i kiedy daje mu w prezencie biografię adm. Nelsona to też nie przypadek ponieważ Nelson też stracił prawą rękę.